Oł, dobra tam. Co dzisiaj chcę napisać? Dół, dół, dół. Jestem chora, chyba mam grypę. A tak właściwie zaczęły mi się także ferie, wiem, zarąbiście, też bardzo się cieszę. ;)) Dobra, może nie BARDZO, ale trochę, bo jestem chora, a to mi raczej nie na rękę. Przynajmniej dzięki temu trochę zahamowałam się. Hm, okej, ale co chcę przez to powiedzieć? Stanęłam, powiedziałam "stop", po czym (dobra, właściwie nie stałam, ale chodzi o to że zatrzymałam jakby życie) pomyślałam, jaki sens ma moje życie. Nie, nie jestem idiotką, ani nie mam myśli samobójczych... normalnie, zastanowiłam się, co w moim życiu ma sens, jak na razie, a także jaki będzie miało kiedyś. Po pierwsze stwierdziłam, że w moim życiu ważna jest rodzina i przyjaciele. Po drugie stwierdziłam, że sens w moim życiu ma też nauka (teraz zapewne śmiejecie się jak .... nie wiem co, ale chodzi mi o moje marzenia co do zawodu... niestety to smutne, ale szkoła jednak jest trochę przydatna...). Po trzecie pomyślałam, że jakiś sens ma w moim życiu muzyka - pozwala się 'oddołować', książki - które zabijają mój czas i zaspokajają wyobraźnię, a także przyda się do moich planów na przyszłość (tak, może za 10 lat będziecie czytać książkę na której będzie widniało moje nazwisko, a nawet nie będziecie o tym wiedzieć), a obecnie te dwie rzeczy działają na mnie jak narkotyk. Wiecie co jest najgorsze? Na tym moja lista się skończyła. Nic poza tym co powiedziałam nie ma sensu. Tzn.? Kiedyś powiedziałabym jeszcze, że lps mają jakiś sens. Kiedyś, czyli kiedy? Kiedyś, czyli gdzieś przed rokiem, a może dłużej...
Zdałam sobie sprawę, że piszę tego bloga jedynie dla mojego próżnego i nic nie znaczącego uporu... Co chcę przez to powiedzieć? Wiem, że w tej notce zadaje dużo pytań i jednocześnie na nie odpowiadam, ale słuchajcie, a raczej czytajcie dalej: lps nie interesują mnie od dawna, a jak się ich uczepiłam, nie mogę skończyć. W sumie co ja gadam! Ja już dawno z nimi skończyłam, ale za każdym razem gdy pomyślałam, ile znaczy dla mnie ten blog i ... po prostu Wy, czytelnicy jedynie trzymaliście ten blog przy życiu, a właściwie skorupę, która po nim pozostała. Chcę powiedzieć, że to koniec tego bloga, który powinien być dawno, dawno temu, a jednak tak się nie stało, choć już kiedyś był zamknięty (czy zawieszony? nie wiem tam dokladnie), ale nigdy nie mogłam tego wytrzymać i potem przywracałam tą skorupę do życia.
Bardzo się cieszę i z pewnością nieraz się uśmiechnę na myśl o tym, że prowadziłam takiego cudownego bloga (choć w rzeczywistości miał wiele wad, podobnie jak ja, ale tak to już jest, że jak coś kochamy, zawsze wydaje nam się lepsze, niż jest w rzeczywistości) i poznałam cudownych ludzi, tym razem nie w moim mniemaniu, ale na prawdę. Dziękuję. Zastanawiam się, czy przemknęło mi przez myśl, gdy kupowałam pierwszą figurkę lps, ile będę miała z tym przygód? Wydaje mi się, że nie. Ale ogromnie się cieszę, czas spędzony z lps i tym blogiem zawsze będzie kojarzył mi się z dzieciństwem, słodkością dzieciństwa i mimo, że nam się tak nie wydaje - życiem kompletnie bezproblemowym i radosnym. Łebek do góry i tak jest wiele innych blogów, z pewnością lepszych. :)) Oh BM, czy wiedziałaś, że kiedyś już raz na zawsze przestaniesz być BM?...Trzeba żyć dalej. Dzięki, że przeczytałeś/aś aż wszystko i dotarłeś/aś aż tutaj!
Zawsze może być lepiej a później się umiera ~James Patterson.
BM