Hellou robaczki.
*Mówię już jak nasza pani od biologii*
*To najlepszy przykład na to, co praca może zrobić z człowiekiem xDDD*
Na serio byłam tak wściekła z powodu tej całej 'muzyki na blogu', że musiałam się zmuszać aby wejść na bloga i zatwierdzić jakieś komentarze, bo nawet nie miałam ochoty. "No weź Kinga i tak prędzej czy później będziesz musiała wejść..." moje ględzenie do siebie *choć w myślach, ale ględzenie* nie zbyt poprawiało mi nastrój i wgl, ale cóż. Nie mam już ochoty jakoś specjalnie rozwodzić się nad tym... Nie ma auto play'a, kto chce, niech słucha (obiecałam, że usunę na amen, ale szkoda mi było niektórych osób, a w szczególności tych, którzy dzięki mnie polubili właśnie ten gatunek...). Ten kto nie lubi rocka/nie interesuje się muzyką na blogu proszę nie czytać dalej: Tak jakby ktoś był zainteresowany, nie do końca pamiętam w jakiej kolejności walnęłam te piosenki, ale pierwszy Self Esteem [czyli po staremu, ohh wayo yeah yeah], drugi chyba All i Want [yayayaya!], jako trzecia Gone Away [And it feels, and it feels, like Heaven's so far away and it feels...], potem Can't Repeat [ahh ten piękny refren... Dam Wam tłumaczenie po pl bo pewnie większość nie załapie (to nie miało obrazić, ale niektórzy pewnie nie są na tym poziomie z ang, kapicie. ja też w końcu nie wiem wszystkiego) to to tłumaczenie: Life goes on Come of age Can't hold on Turn the page Time rolls on Wipe these eyes Yesterday laughs Tomorrow cries - Życie toczy się dalej , Przybywa lat, Nie zatrzyma się, Przewraca stronę Czas płynie. Otwiera nam oczy. Przeszłość się śmieje. Jutro płacze.] i na samym końcu The Kid's Aren't Alright [Nie żebym ja coś, ale teledysk mnie przeraża.o.O" xDDD]. No i tyle. Wszystko oczywiście T h e O f f s p r i n g <3
Okej... zrobię zakładkę z muzyką z tekstami, aby ci co lubią mogli się drzeć, kto wie, może w tym czasie co ja.
Roger stanął jak wryty słysząc tę wiadomość. Inni jakby wcale nie zwrócili na to uwagi i dalej sprzątali, bądź układali jakieś jedzenie, a raczej jego pozostałości w lodówce. Lady nie zrozumiała, co to dokładnie miało znaczyć. Zerknęła na siostrę. Ona również nie wyglądała na kogoś objaśnionego w temacie.
Ciekawe, co to miało znaczyć. - pomyślała -
Nawet gdy zapytam papę, o co chodzi i tak pewnie nie będzie chciał mi powiedzieć. Chyba to coś groźnego, skoro zareagował tak... dziwnie
Ponownie podniosła wzrok na ojca. Tylko dzięki temu, jak długo go znała, po tej twarzy zakrywającej wszelkie uczucia dostrzegła cień zaniepokojenia.
Ciekawe, gdzie nauczył się tak tego ukrywać - wypuściła powoli powietrze.
- Tato, co to znaczy? - odważyła się wreszcie zapytać Kate
- Oznacza to, że jest jakieś poważne zagrożenie dla LPSów. - odparł spokojnie.
- Ale chyba dość poważne, skoro aż wszystkich ewakuowali? - próbowała dowiedzieć się więcej. - Chyba nie jest to zagrożenie, ze strony
czegoś bądź
kogoś, kto nie jest LPSem?
Lady zaparło dech w piersiach i nagle uświadomiła sobie, co ma na myśli siostra. Uczyli się kiedyś w szkole o tym, jak to niegdyś na LPSLand, ba, na cały LPSWorld najeżdżały wszelkie inne nacje, bądź inne państwa, które albo pragnęły powiększyć swoje ziemie, albo po prostu pragnęły mordu.
Nie, jesteś śmieszna. - napomniała samą siebie. -
ostatni taki najazd na LPSLand był tyle lat temu, że wątpię, czy by pradziadek pamiętał. Nie sądzę, aby to się powtórzyło. W końcu obecnie mamy XXI wiek, a ja nie mam pradziadka.
Wreszcie Lady powróciła na ziemię i zorientowała się, że Kate dalej rozmawia z ojcem.
- Nie wiem, Kate. Muszę gdzieś iść. Wrócę potem, nie martwcie się. Nie sądzę też, abym zdążył na obiad. -powiedział zmierzając do drzwi - O ile Blacky oszczędziła trochę makaronu i w ogóle będzie obiad. To na razie.
I tak po prostu sobie wyszedł? Zostawił mnie z tym rozmyślaniem? W sumie czego innego mogłam się spodziewać.
- Lady, telefon chyba Ci dzwoni. - powiedziała przysłuchując się Diana.
- O, faktycznie, dzięki! - krzyknęła biegnąc szybko po stopniach, aby odebrać telefon, który znajdował się w jej pokoju.
Szarpnęła drzwiami i skoczyła w pościel, przewracając ją szybko, szukając swojego telefonu, który ciągle uporczywie dzwonił. Wreszcie dokopała się do niego i podniosła szybko. Speedy.
- Hej - powiedziała z lekką rezygnacją. Ostatnio częściej do niej dzwonił i wcale nie rozumiał, że ona nie miała czasu się z nim spotykać. Za dużo nauki.
- Hej Lady! - powiedział uradowany. - Dzwoniłem już trzy razy, dlaczego nie odbierałaś?
- Przepraszam. - zawstydziła się. - Nie słyszałam.
- Dobrze, nic się przecież nie stało. - odparł. - Miałabyś czas spotkać się ze mną około piętnastej?
- Wiesz, mam dużo nauki... - zaczęła się niezręcznie tłumaczyć.
- Proszę, Lady. To ważne. - wytłumaczył. - Poza tym nie zajmę Ci dużo czasu.
- Niech będzie. - powiedziała. - To gdzie się spotkamy?
- Podejdę pod Twój dom... - zaproponował i miał powiedzieć coś jeszcze, ale szybko mu przerwała.
- Nie! -
Jak papo zobaczy, że gdzieś wychodzę, to się wścieknie. Przecież muszę poprawić te oceny z matematyki, obiecałam mu. - Może ja podejdę pod Twój dom?
- Wiesz, za bardzo nie jest mi to na rękę... - zaczął.
- To może po prostu zobaczymy się pod
Poziomką. - postanowiła. - Wiesz, ten sklep pani Jadzi.
- Może być. To do zobaczenia. - odparł i się rozłączył.
Ciekawe dlaczego nie chce, abym spotkała się pod jego domem. - szybko się napomniała.
- Może ma ten sam problem co ja. Kto wie?
Do piętnastej było jeszcze trochę czasu, więc stwierdziła, że zabierze się za robienie zadania z matematyki. W końcu miała jeszcze bardzo dużo pracy, a postanowiła w końcu spotkać się ze Speedy'm.
* * *
Speedy szedł przez ulicę nieco zakłopotany. Zaczynało padać. Ucieszył się, że jednak wziął ze sobą bluzę i wsunął kaptur na głowę. Krople były coraz gęstsze, a zarazem było ich coraz więcej. Zaklął. Mam nadzieję, że Lady mimo wszystko wyjdzie w taką pogodę.
Miał jej za dużo do powiedzenia. Zdobył trochę informacji na temat ewakuacji LPSów z dzielnicy północnej i od razu pragnął się z kimś tym podzielić. Nie miał ochoty mówić tego swoim żałosnym kolegom, co do niektórych, którzy na pewno nie zrozumieliby powagi sytuacji. Ani tym bardziej jakiejś innej dziewczynie. To przecież zwykli idioci, którzy potrafią jedynie kopać piłkę. A co do dziewczyn... wszystkie się tylko malują i zapewne wcale o tym nie myślą. Lady jest za to inteligentna, interesuje się różnymi poważnymi sprawami. Dam sobie głowę urwać, że już zastanawiała się nad ewakuacją i jak jej o tym nie powiem, nie prześpi całej nocy, ale poświęci ją na rozmyślania. - napomniał sam siebie w myślach, jakby chciał za wszelką cenę uwierzyć w to, co postanowił - Nie, ty wcale nic do niej nie czujesz. Po prostu ją lubisz.
Nagle dostrzegł jakąś małą sylwetkę która zmierzała do niego z przeciwnej strony. Nie musiał czekać aż się zbliży - już był pewien, że to Lady. Po chwili dojrzał już jej twarz w kapturze i zmarznięte łapki, jakby nie wzięła rękawiczek. To do niej niepodobne, z reguły jest bardzo odpowiedzialna, dokładna i wszystko ma zaplanowane od A do Z - Zaśmiał się na tę myśl. - Tak, to cała Lady.
- Cześć, Speedy. - powiedziała i podeszła do niego pocierając łapkami. - Nie wzięłam rękawiczek z tego wszystkiego.
- Właśnie zauważyłem. To straszne. - uśmiechnął się ironicznie, choć właściwie nie miał w planach jej urazić.
Zmierzyła go gromkim spojrzeniem po czym ruszyła w innym kierunku. Dobiegł do niej, nieco przerażony, że zmieniła zdanie i już wraca do domu, ale zaczęła się z niego śmiać.
- Chyba nie masz zamiaru stać tu na deszczu, prawda? - przestała się śmiać, za to na jej ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek. - Raczej nie mam ochoty stać na tym deszczu, więc możemy pójdziemy pod ten daszek?
- Dobrze. - Nie znałem jej od tej strony - To chodźmy.
Gdy doszli już na miejsce Speedy nie mógł się doczekać, aż o wszystkim jej opowie, lecz Lady go wyprzedziła.
- Właściwie po co chciałeś się ze mną zobaczyć? - zapytała prosto z mostu.
- Myślisz, że musi być jakiś powód? - odpowiedział wymijająco. - Może po prostu chciałem cię zobaczyć.
Lady spojrzała na niego ze zdziwioną twarzą. Faktycznie. Zabrzmiało to zbyt ... Ehh! Muszę to odkręcić, aby nie pomyślała sobie za dużo.
- Słyszałaś o Zagrożeniu AntyLPSowym? - spytał, starając się dojść do sedna tematu.
- Oczywiście, że tak. - odparła.
- Czyli o Saevach też wiesz? - spytał przerażony. Czyżby moje źródła informacji nie były najnowsze i każdy LPS już o tym wie?
- O czym? - spytała śmiejąc się.
- To nie jest śmieszne. - zgromił ją spojrzeniem.
- A co to jest? - zapytała. - To Se... coś?
- Eh... - zaczął. - Więc musimy nieco cofnąć się w czasie...
c.d.n.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na sam koniec chcę jeszcze raz przeprosić o to całe zamieszanie z muzyką...
I o to, że znów na początku notki zaczęłam o tym gadać *strasznie lubię tematy muzyki, słuchawek, zespołów, gatunków, ja nie mogę*, ale w końcu to blog o lps. Okej. Już obiecuję, że nie będę o tym gadać, a jak ktoś będzie zainteresowany, to oczywiście do tej zakładki z muzyką, którą mam zamiar zrobić, ale powinna już za niedługo być. Ok... Niech na serio zainteresowani wejdą w zakładkę, tuż pod nagłówkiem.<3
Dobra. To tyle.
W nast. noci chcecie kolejną część 'zagrożenia', czy jakąś inną notkę dla odmiany?
====> Jak ktoś ma jakieś specjalne życzenie to walić do mnie drzwiami i oknami! <====
Ale poza tymi pytaniami proszę też wyrazić opinię o opowiadaniu
*o ile nie zapomnicie o nim z tego wszystkiego haha :D*
Papa... o jacie Wy też macie tyle spr w najbliższym tygodniu!? :c
Dziś jakoś mam wyjątkowego smutaska że kończę notkę.:c
Mam ochotę do Was pisać i pisać, a z drugiej strony nie chcę zanudzić gadaniem o "nielps"...:c
BM